Rok 2024 ma pozostać okresem, w którym sprzedaż samochodów elektrycznych zachowa wysoki poziom, podobny do osiągniętego w poprzednim rekordowym roku. Jak prognozuje Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA), w bieżącym roku elektryki mają stanowić 20% wszystkich globalnych sprzedaży samochodów, a w perspektywie kolejnych dziesięciu lat, ich udział ma wzrosnąć do imponujących 50%. Mimo to, w Polsce tempo rozwijania się rynku pojazdów zeroemisyjnych jest wyraźnie wolniejsze niż na świecie.
Analizując przewidywania IEA zawarte w raporcie „Global EV Outlook 2024”, cytowanym przez gramwzielone.pl, oczekuje się, że w 2024 roku liczba sprzedanych samochodów elektrycznych osiągnie 17 milionów, co będzie oznaczało, że jedno na pięć nowych pojazdów będzie bezemisyjne. W Chinach natomiast przewiduje się, że w tym samym okresie aż co drugi nabyty samochód będzie napędzany elektrycznie. Nieco mniej optymistyczne, ale nadal imponujące, są dane dla USA, gdzie elektryki mają osiągnąć 10% sprzedaży aut.
Intrygujące zmiany zarysowują się także w krajach takich jak Wietnam i Tajlandia, gdzie już w roku 2023 elektryczne samochody stanowiły odpowiednio 15% i 10% rynku. Według danych IEA, do 2035 roku każdy drugi sprzedawany pojazd na świecie może być właśnie na napęd elektryczny, co pozwoliłoby zaoszczędzić do 12 milionów baryłek ropy dziennie, licząc sprzedaż pojazdów osobowych, dostawczych, ciężarowych oraz autobusów.
W Polsce Licznik Elektromobilności stworzony przez PZPM i PSPA pod koniec marca 2024 roku odnotowuje postępy, z 108 331 elektrycznymi samochodami osobowymi zarejestrowanymi w kraju. Wśród nich, 62 629 sztuk to pojazdy BEV (Battery Electric Vehicles), co oznacza 8% wzrost w porównaniu z rokiem ubiegłym. Ponadto, w naszym kraju zanotowano 6 387 elektrycznych pojazdów dostawczych i ciężarowych oraz niemal 20 tysięcy motocykli i motorowerów elektrycznych.
W Polsce ceny elektrycznych pojazdów są wciąż większą barierą niż w Chinach, gdzie w roku 2023 ponad połowa sprzedanych aut elektrycznych była tańsza od modeli spalinowych. Spodziewa się jednak, że również u nas sytuacja zacznie się zmieniać dzięki rosnącej konkurencji na rynku. Problematyczna pozostaje również infrastruktura ładowania, ale zmiany są w drodze – unijne przepisy planują stacje ładowania co 60 kilometrów. Jeszcze wymagane są dotacje na zakup pojazdów elektrycznych, zwłaszcza ciężarówek, które nie są objęte programem „Mój elektryk”. W Niemczech, Francji, Hiszpanii czy Włoszech już funkcjonują takie wsparcia, co może być kluczowe dla przyszłego rozwoju polskiego transportu ciężkiego w kierunku zeroemisyjności.
Źródło: Bezprawnik.pl